Przejdź do treści

Dać Bogu prezent

Końcówka roku to dla naszej małej rodziny czas świętowania. I czas prezentów. Zaczynamy w październiku (urodziny Chłopców), potem listopad (urodziny MNM), a stawkę zamyka grudzień (moje urodziny, mikołajki, święta). O tym jak staramy się świętować już pisałam. Wczorajsze urodziny MNM, zdanie, które usłyszałam i oczywiście Słowo Boże wyraźnie powiedziały JESTEM i wiem, co robię. Bóg powiedział, a ja przecierałam oczy ze zdumienia.

Grosz ubogiej wdowy

Jesteśmy z MNM z dwóch skrajnych obozów, jeśli chodzi o podejście do finansów. Ja zawsze mocno kalkulowałam i optymalizowałam. On był ofiarny i się nie zastanawiał wiele. Obie skrajności były niezbyt dobre. Połączenie ich, uważam, że może przynieść piękne owoce.

W połowie 2017 r. zdecydowaliśmy się na oddawanie dziesięciny. Dla mnie było to trudne. Pieniądze traktowałam jako bezpieczne zaplecze. Trudno było mi się nimi dzielić. Nie mogłam się zdecydować ile, jak i gdzie je przekazywać. Dopiero później zrozumiałam, że chodzi o serce. Ale wszystko zaczęło się od zwykłej decyzji i przelewu wykonanego z nieco zaciśniętymi zębami. Poszło. To, co było później jest świadectwem tego, że Bóg oddaje o wiele więcej. Nie tylko duchowo, ale także konkretnie materialnie. Kiedy w kwietniu 2018 r. okazało się, że MNM jest chory dostaliśmy od znajomych zrzutkę pieniędzy. Wiecie ile tam było? Więcej niż przekazaliśmy w ramach dziesięciny. do tej pory! Od tego czasu błogosławieństwo finansowe nas nie opuszcza. Przypadek? Nie brakuje nam niczego pomimo tego, że MNM ani ja nie pracujemy zawodowo. No może przydałoby się mieszkanie 😉 . Wierzę, że Pan Bóg i o to się zatroszczy. Choć ostatecznie przecież mamy gdzie mieszkać. Co z tego, że wynajmujemy lokum.

Uboga wdowa, która daje po ludzku ochłap. Dla niej musiało być to trudne. Dać wszystko. Dla mnie trudnym była zmiana podejścia do pieniądza i do tego, co mamy. Mamy, bo wszystko dostajemy od Pana. Pracując w Bożej winnicy. Nieważne jakie zadania wykonując. Pan Bóg wziął ten mój przelew kliknięty ze ściskiem w żołądku i pobłogosławił!

Post Daniela

Do wczoraj byłam przekonana, że nasze życie wywróciło się do góry nogami w trakcie podjętego przez mnie postu Daniela w Wielkim Poście w 2018 r. Zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę początkiem była moja, choć wspólna, decyzja (bo MNM był zdecydowany dużo szybciej ode mnie) o dawaniu dziesięciny. Zrozumiałam to wczoraj, kiedy w dniu urodzin MNM przeczytałam Słowo Boże z dnia. Walnęło w serce. Pozytywnie.

Nie praktykowałam wtedy postu w wersji warzywno-owocowej, ale prowadziły mnie rozważania o. Szustaka. Pościłam inaczej, ale Panu Bogu to nie przeszkadzało. Znowu ważne okazało się nastawienie serca. Łączyłam tęsknotę ciała z tęsknotą duszy za Bogiem. Wołałam, żeby przyszedł i napełnił sobą. Przyszedł i robi to do dziś.

Nie, nie przyniósł choroby MNM. Choć praktycznie ona końcem tego Wielkiego Postu w 2018 r. się zadziała. Działa w niej zmieniając moje serce i duszę. Widzę jak je leczy. I widzę jak uzdrawia też innych, choć nie z choroby ciała.

Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz: Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany (1 Kor 13, 12)

Nie wiem dlaczego nie mógł inaczej. Widzę niejasno, dlatego nie układa mi się ten obraz w całość. Dostrzegam fragmenty. Czasami mi po prostu smutno albo wręcz jestem wkurzona. Wiem jednak, że JEST i wie co robi. To przekonanie jest we mnie mocno zasadzone. I choć czasami się boję  chwiejąc się w wierze i zaufaniu, to idę z Nim. A raczej za Nim. On widzi nieskończenie więcej i lepiej ode mnie. W końcu jest Bogiem!

Prezent ode mnie dla Boga

Połączenie wczorajszego pierwszego czytania (Dn 1, 1-6. 8-20) i Ewangelii (Łk 21, 1-4) było dla mnie niezwykłe. Akurat wczoraj. Akurat w urodziny MNM. Post Daniela i uboga wdowa. Prezenty, które podarowałam Bogu. Wcale tak o tym nie myślałam. Nie miałam wielkiej wiary. Wydawało mi się, że już wcześniej nie raz próbowałam Mu coś dawać i nic się nie działo. Wołałam znowu. I znowu. I znowu. Wylewając pragnienia serca. Tym razem bez mówienia co i jak ma zmienić. Chciałam tylko bliskości z Nim.

Czy jestem w stanie dać Bogu prezent z tego, co jest dla Ciebie cenne i zaufać, że zatroszczy się o Ciebie? (komentarz do czytań z dnia 25.11.2019- aplikacja Pismo Św.)

To pytanie towarzyszyło mi we wczorajszym urodzinowym dniu. Wysłuchałam czytań, choć zwykle je czytam, a na końcu pojawił się komentarz, inny niż ten do przeczytania. W przypadki nie wierzę. A raczej wierzę w Boga, którego podobno drugie imię to Przypadek 😉 . W każdym razie na pewno jest specjalistą od przypadków.

Grosz oddany i post wymęczony. To Bogu wystarczyło, by pomnożyć. Zaczął proces uzdrawiania i nawrócenia prowadzący (w co mocno wierzę) do pełni szczęścia. Wierzę, że po części doświadczanego już tu na ziemi. Jestem w trakcie drogi. Gdzieś na pustyni. Ona kiedyś się skończy,a tymczasem Bóg sypie mi mannę z nieba, bym miała siły iść.

Zły ciągle zamazuje obraz. Widzę jasno, a zaraz znowu niewyraźnie. I znowu te wątpliwości. Ale Bóg ciągle ten obraz wyostrza. Tak, jak wczoraj. Mówi: „JESTEM. Nic się nie bój, ani nie martw. Panuję nad sytuacją nawet, jeśli tego nie widzisz. Wolałbym, żebyś przez to nie przechodziła. Ale wiem co jest dalej. Wiem jak bardzo będziesz szczęśliwa. Prowadzę Cię tam”. Sama bym tego nie wymyśliła. To Duch Święty daje świadectwo.

A Ty? Masz już prezent urodzinowy dla Jezusa? Za chwilę Boże Narodzenie. Wiem, że jeszcze nawet nie adwent, a ja już o prezentach. Bo Bóg nie urodzi się 25. grudnia. On JUŻ się urodził. I JEST. Może też urodzić się DZIŚ. Masz dla Niego prezent? Podpowiem, że masz. Najlepszym jesteś Ty sam! Ufasz, że zatroszczy się o Ciebie?

 

Obraz rawpixel z Pixabay

2 komentarze

  1. Beata Beata

    Dziękuję za ten post! Jestem pewna, że trafiłam tu drugim imieniem Pana Boga, czyli „Przypadkiem” (nie wierzę w przypadki). Ostatni czas miałam takie doświadczenie jakbym to ja szukała swojej stajenki i idę i idę i szukam, w około nikogo i nawet osiołek gdzieś uciekł…. Byłam dzisiaj w moim „ulubionym” Kościele porozmawiać z Jezusem, wiele cudów właśnie w tamtym miejscu się zadziało. Tym razem jednak nie byłam gadatliwa, tylko słuchałam czy mi coś powie. Po kilkunastu minutach słyszałam w głębi serca tylko jedno słowo „Jestem”. Cały dzień się zastanawiałam czy to moja wyobraźnia czy głos Boga. Aż tu nagle „wpadam” na tego bloga i pierwsze co czytam ” JESTEM”. Dziękuję Bogu za Jego prowadzenie, dziękuję za Ciebie, że mi Cię podesłał !!! Wielu Błogosławieństw Wam życzę od tego, który BYŁ, który JEST i który BĘDZIE 🙂

    • Bardzo się cieszę :). Dziękuję i witam ciepło.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *