Pisząc ten tekst dla DEON.pl (który zatytułowali: „Balansując na granicy życia i śmierci„) kilka dni wcześniej wyobrażałam sobie jak będą wygląda nasze Święta na podstawie tego, jak było rok temu. Ale nic przecież dwa razy się nie zdarza. Wigilia była dla mnie wyjątkowo trudna. I to nie tylko ze względu na stan MNM. Nie bezpośrednio.
Nie było u nas w Wigilię lekarza. Choinkę udało się ubrać, ale w niezbyt spokojnej atmosferze. Stół przeniesiony bliżej MNM szybko wrócił na swoje pierwotne miejsce. Nie było lukru (to stwierdzenie naszych Przyjaciół), a nawet nie było pierniczków, które musiały zostać schowane przed chwiejącym się zębem Ostatniorodnego. Kolędy w tle leciały, ale ich nie śpiewaliśmy. W Wigilię. Następnego dnia było lżej na sercu, to i modlitwa kolędami się pojawiła.
Dziś wspominamy męczeńską śmierć św. Szczepana i jednocześnie trwamy w świętowaniu urodzin Jezusa. Śmierć i życie. Jakże to mi bliskie. To nasze Święta. Nasza codzienność. Balans pomiędzy życiem a śmiercią.
Drodzy, białych Świąt, czasami pomimo wszystko, Wam życzę!
Obraz Pexels z Pixabay