Przejdź do treści

Fundament

„Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale.” (Mt 7, 24)

Słowa te czytaliśmy w jednej z Ewangelii ubiegłego tygodnia. Obraz budowli na skale od tego momentu nie opuszcza mnie. Myślę, rozważam, zastanawiam się co było i jest moją skałą, a co sprawiło, że dom mój nie runął. Bo że jest burza nie ma wątpliwości. Taka na całego (choć zawsze, podobno, mogłoby być gorzej). Taka, która spokojnie w jednej chwili potrafiłaby zmieść (plany, marzenia, radości, chęć do życia, …) w jednej chwili.

Zanim zaczęła się burza nie czułam się człowiekiem roztropnym, który miałby silną więź z Bogiem, choć starałam się budować właśnie na Nim. Owszem pragnęłam tej bliskości. Chodziłam do kościoła, modliłam się, Jego Słowo i przykazania uważałam za bardzo ważne. Czegoś mi brakowało. Bałam się jednak, że kiedy za Nim pójdę to przyjdzie cierpienie. I przyszło, ale o tym innym razem (jest nadzieja!). Pragnęłam bliskiej relacji z Tatą Niebieskim. Bogu wystarczyło pragnienie i mój pierwszy krok w Jego kierunku, żeby wkroczyć w moje życie. Fundament się dopiero tworzył. A może swój początek miał jednak dużo wcześniej?

Na myśl przychodzi mi Piotr- Kefas, czyli skała, którego wczoraj Kościół wspominał. Piotr stał się skałą, na której Bóg zbudował Kościół. Co w nim takiego było? Co sprawiło, że ten porywczy, impulsywny, popadający ze skrajności w skrajność człowiek został fundamentem, na którym Bóg zechciał wesprzeć całą wspólnotę Kościoła? Robię retrospektywę do momentu spotkania wzroku Jezusa i Piotra po zdradzie, której się dopuścił (por. Łk 22, 61). O ile Judasz przegrał swoje życie skupiając się na własnym grzechu, o tyle Piotr potrafił się podnieść, bo przeniósł środek ciężkości z żalu do siebie samego na Jezusa, który wtedy spotkał go wzrokiem. Spotkali się na moment oko w oko. Co to musiała być za chwila! Kiedyś skłonna byłabym bardziej widzieć w tym wzroku Jezusa niewerbalny przekaz mówiący: „A nie mówiłem, że się mnie zaprzesz?”. Teraz w oczach Jezusa widzę bardziej Miłość i Miłosierdzie, szalone i szczere, choć nadal jeszcze czasami podszyte niepewnością pytającą: „czy na pewno aż tak mnie kochasz?”. Wierzę, że wzrok Jezusa musiał być wtedy dla Piotra pełen Miłości. Wierzę, że tak patrzy też na mnie. I na Ciebie.

Wracając do rozważań o skale myślę sobie, że kluczem postawienia w swoim życiu fundamentu jest RELACJA z BOGIEM. U mnie wylewanie betonu na fundament było mozolne i wcale nie myślałam, że to, co się dzieje ma jakikolwiek związek z podstawą domu, na której Bóg zechce cokolwiek sensownego wybudować.  Mogę śmiało stwierdzić, że relacja tworzyła się konsekwentnym trzymaniem się Boga, bez względu na okoliczności. Najczęściej bez duchowych mistycznych uniesień i ponadnaturalnego doświadczania Jego obecności.

Nie oznacza to jednak, że takie chwile uniesień są złe. Są one jednak „tylko” ścianami domu, nie- fundamentem. Są potrzebne, ale nie konieczne do zbawienia. Jeżeli Bóg uzna, że są dla mnie dobre, wierzę, że znajdzie nawet na mój toporny przypadek sposób.To On jest Budowniczym, choć współpracuje ze mną. Bez mojego pozwolenia na budowę nic nie zdziała. On zajmuje się ścianami i wystrojem. To Jego odpowiedzialność. Do mnie należy troska o fundament, bez którego dalsze budowanie nie będzie miało szansy być piękne i trwałe.

U mnie ta troska opiera się na czterech filarach (kolejność nie ma znaczenia):

  • trwanie w wierze w każdym położeniu: trudnym, łatwym, ciemnym, pozbawionym „duchowych odlotów”, radosnym,…;
  • natychmiastowe powroty po zgubieniu sprzed oczu wzroku Jezusa;
  • słuchanie, czytanie Jego Słowa;
  • Komunia- na końcu, ale absolutnie fundamentalny filar.

Są to filary, które powinny zaistnieć równocześnie. To droga, której kresem będzie dopiero śmierć mojego ciała. Nie mogę ich postawić raz na zawsze, bo zły próbuje nieustannie te filary osłabić. Wie, że wtedy wszystko padnie. I rzeczywiście bywa, że pada. Na szczęście jest możliwy powrót i odbudowa. Czasami niełatwa.

Podsumowując już, tak sobie myślę, że Kościół nie jest bezgrzeszną, nieskazitelną, zawsze lśniącą prawdą instytucją, co widać na przykładzie Piotra. Kościół jest budowany (przez Boga Budowniczego) na skale, czyli umiejętności odnajdywania wzroku Jezusa po chwili słabości. Święty nie jest pozbawionym wad nadludzkim bohaterem, mistykiem oderwanym od rzeczywistości. Święty jest człowiekiem, którego fundament stanowi relacja ze Stwórcą (czasami mistyczna, ale jednak zakorzeniona w ziemskich realiach). I w końcu ja nie jestem zawsze silną, nieupadającą jednostką ludzką. Wręcz odwrotnie. Staram się jednak szukać wzroku Jezusa zaraz po tym, jak mi gdzieś zniknie. Tylko tyle i aż tyle.

Na takim fundamencie Bóg, współdziałając ze mną, ma szansę wybudować coś trwałego. Coś, czego nie zniszczą żadne burze, sztormy, tornada. Whatever. Nikt i nic!

 

Obraz Lutz Peter z Pixabay

2 komentarze

  1. JDG JDG

    Nie mam wątpliwości, że czytam „zapiski” przyszłej Świętej 🙂
    Wspaniała strona, piękne artykuły i …w ogóle Szacun za całokształt 🙂

    • Katarzyna Kuricka Katarzyna Kuricka

      Dziękuję za miłe słowa 🙂 Chciałabym, żeby świętość była moją przyszłością, a nawet teraźniejszością. Oby 🙂

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *