Pomyślałam, że od czasu do czasu napiszę coś o naszej codzienności. Przyzwyczaiłam się do tego w mejlach i chciałabym to wznowić doceniając terapeutyczne moce tego działania… 🙂
Dziś dzień zdecydowanie bam i boo, choć pozornie bardzo zwyczajny…
Bam jak upadki, kraksy, roztrzaskania
Lekkie, niezbyt dotkliwe, ale wiercące dziurę w sercu. Konieczność zwrotu nieudanego zakupu na drugim końcu miasta (nie cierpię zakupów- pewnie o tym kiedyś napiszę). „Braterskie” bam-bach-buc kończące się śmiechem (wrrr) Pierworodnego i krzykiem Ostatniorodnego (wrrr). Codzienne mozolne rytuały: dziś zakupy (za którymi jak mówiłam nie przepadam), sprawy bankowe oraz długo odwlekane strzyżenie zakręconej (już) czupryny Pierworodnego. Strzyżenie odbywało się jednak z momentami w stylu boo, bo buntownicze nastroje zostały poskromione oglądaną w trakcie bajką (no trzeba sobie jakoś radzić). Niejadkowość Otatniorodnego. Wszesnonocne cycoholiczne przerywajki Ostatniorodnego (zęby czy brzuch??? yhh) będące zapowiedzią niezbyt spokojnej nocy. Nie lepsze zdrowie MNM. I w końcu szybsze bicie serca i zdechłe ćmy w moim brzuchu, czyli lęk poplątany z niepewnością.
Boo jak zaskoczenia, radość, zabawa
Na szczęście też się przebiły i rozświetliły ten dzisiejszy dzień. Szeroko otwarte oczy i usta uśmiechnięte Chłopców przyczepionych do szyby okna, za którym ulewa, deszcz, a na końcu pełna tęcza (czyli przypominajka Boga o Przymierzu, z którego nigdy nie zrezygnuje). Przepychanki na łóżkowym materacu. Taneczne wygibasy i uśmiechy Ostatniorodnego. Malinowa radość Pierworodnego. Chłopcy na tatowym łóżku. Dotyk. Niebo wieczorne i zieleń za oknem- oba z soczystymi kolorami po ulewnych (choć krótkich) opadach.Wieczorne posta pisanie. Chwila porannej humorystycznej rozmowy. Wieczorne bajek wymyślanie. Pozytywna samotność w aucie bez jęków, stęków, płaczów. Przytulasy i cmokasy. Sygnały od troszczących się o nas Osób. Uczciwość, która wygrała pomimo przeciwności. Piknik na zielonej trawie… z koca. Nie gorsze zdrowie MNM. Wieczorna wyczekana osobista MODLITWA…
Bilans pozytywnie jednak dodatni. Wcześniej wydawał się zupełnie odwrotny.
„Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną. Twój kij i Twoja laska
są tym, co mnie pociesza.” (Ps 23, 4)
Amen.
Obraz Free-Photos z Pixabay