Przejdź do treści

Nadzwyczajna normalność

Normalność? Nadzwyczajność? A może nadzwyczajna normalność?

Migawka z wczoraj: Ostatniorodny nie mogąc doprosić się (a raczej dokrzyczeć) mnie o postawienie Go na stole na korytarzu w końcu przestał się domagać. Poszedł po swoje małe czerwone krzesełko, postawił je przy stole i wyszedł na stół. Po prostu sam załatwił sprawę. Był z siebie dumny, a i ja z niego, że sobie poradził (pomimo tego, że nie chciałam go na tym stole widzieć 😉 ). Często zadziwiam się Jego sprytem i zaradnością. Nie mówi prawie nic (ma 20 miesięcy), ale Jego komunikacja potrzeb czy zdecydowanie jest moim zdaniem na zadziwiająco wysokim poziomie. A może na całkiem normalnym?

Taka prosta, zwyczajna sytuacja jak z wczoraj dla mnie całkiem zwyczajna nie jest. Nie lubię stosować porównywania, bo każde dziecko może, i ma do tego prawo, rozwijać się inaczej, w innym tempie zdobywać kolejne swoje szczyty. Nie mam z tym problemu. Czasami jednak porównywanie samo się nasuwa, ale raczej staram się wyciągać z niego pozytywy. Jak wczoraj i jak innymi, podobnymi razami. Wyjątkowo doceniam rezolutność Ostatniorodnego, bo ona dla mnie wcale oczywista nie była. Nadal trochę nie dowierzam, co pomaga mi często doceniać Jego zdrowy rozwój. O trzy lata starszy Pierworodny urodził się jako wcześniak i do tego z zaćmą wrodzoną. Nie miałam pojęcia na ile spraw problemy wzrokowe wpłyną, ile w rozwoju takiego Malucha mogą utrudnić. Na szczęście teraz Jego problemów gołym okiem nie widać. Naprawdę jest całkiem nieźle! I choć nigdy nie wiadomo czy dziecko urodzi się zdrowe to mając już za sobą jeden z najtrudniejszych roków w życiu po urodzeniu pierwszego syna, to z taką spotęgowaną obawą, starając się ją jednak zaakceptować i zaufać Górze, czekałam na poród Ostatniorodnego. Urodził się o czasie. Zdrowy. I w przeciwieństwie do starszego brata, naturalnie. Normalnie?

Po narodzinach zachwycałam się tym, ile widzi Ostatniorodny jako taki Malec, jak daleko inaczej reaguje na nasze, rodziców, gesty, miny i jak zupełnie odmiennie się rozwija. Po prostu się cieszyłam, że jest NORMALNIE. Co znaczy normalność to już inna kwestia. Na potrzeby tego tekstu traktuję ją jako coś z pewnym wysokim prawdopodobieństwem zdarzenia. Odwzajemnianie uśmiechu drugiej osoby, zauważanie czegoś w drugim pokoju, przewracanie na bok, raczkowanie, a potem stawanie na nogi bez rehabilitacji, dostrzeganie malutkich paprochów na dywanie, chęć poznawania świata (i jedzenia chciałabym napisać, ale niestety tu jest powtórka z rozrywki 😉 ), itd. To wszystko dla mnie NADZWYCZAJNA NORMALNOŚĆ.

Spacer z Ostatniorodnym przyniósł kolejne refleksje o rzeczach, sprawach, które mam na wyciągnięcie ręki czy, jak w tym przypadku, nogi z domu. Mogę chodzić w przeciwieństwie do MNM. Mam wielką nadzieję, że nie jest świadomy upływu czasu, nie dłuży się Mu on, ale pewności nie mam. Wyszłam (!) na spacer, patrzyłam (!) na tuptającego Ostatniorodnego, który po raz pierwszy do wózka nie wsiadł ani razu podczas wędrowania po okolicznych ścieżkach (do tej pory wózek, nawet przy dłuższych trasach, był najlepszym kumplem- czyżby kończyły się te dobre czasy? yhh 😉 ) i słuchałam (!) ptaków i ciszy natury. Nic z tych czynności MNM nie może zrobić. Z jednej strony boli mnie to bardzo i chciałabym to zmienić. Z drugiej uczy mnie nadzwyczaj efektywnie wdzięczności za normalność, którą jestem obdarowana.

Trudno mi tak naprawdę doceniać oczywiste rzeczy, umiejętności, stan zdrowia, możliwości, jeśli nie doświadczam koło siebie ich braku. Dopiero wtedy się budzę, a i tak po jakimś czasie szybko przechodzę do porządku sprzed pobudki. Ten tekst to taki krótki odzew do narodu, czyli do mnie samej przede wszystkim i do Ciebie, jeśli w którymś fragmencie się odnajdujesz:

Bądźmy wdzięczni za NORMALNOŚĆ i wrażliwi na ODMIENNOŚĆ, bo ona też ma nam coś do opowiedzenia!

 

Obraz z serwisu Pixabay

Jeden komentarz

  1. Ppp Ppp

    Problem w tym, że „normalności pozytywnej” albo nie dostrzegamy, ale uważamy, że się nam należy, że na nią zapracowaliśmy – co często jest nawet prawdą. W efekcie codzienność kojarzy się raczej z „młocką”, ciężką i raczej nudną robotą „urozmaicaną” grzebaniem się w problemach – często bzdurnych lub wręcz cudzych.
    Pozdrawiam.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *