„Kasiu, jak sobie radzisz ze złością chłopców, z tymi trudnymi emocjami?”- zapytała mnie niedawno Przyjaciółka.
„Nie radzę sobie, ale wiem jak chciałabym sobie poradzić”- odpowiedziałam. Wiem, ale niestety przykłady z naszego życia nierzadko nie są wzorem do naśladowania. Zbyt często nie jestem taką mamą jaką bym chciała być. Tak było w tamtym tygodniu. Gorszy dzień (czyt. brak mojej cierpliwości) w związku ze zbyt wczesną i zbyt krótką drzemką Ostatniorodnego. Ach, jak wiele od tego zależy… Wieczorne usypianie pozostawiło także zdenerwowanie, z którym chciałam sobie jakoś poradzić.
Słowo ma moc. I znowu zaskoczenie tym faktem.
Odblokowałam ekran telefonu i przeczytałam komentarz do czytań z dnia (same czytania czytałam wcześniej):
Piętnasty rozdział Ewangelii św. Jana przynosi niesłychanie ważną informację dla każdego, kto chce naprawdę żyć życiem duchowym: kto trwa w Panu Bogu i zaczyna przynosić owoce, nie może się raczej nastawiać na duchowe podwyżki, awanse, sławę i brawa; Jezus mówi jasno: kto przynosi owoc, będzie oczyszczany przez Ojca. A do oczyszczania Pan Bóg używa utrapień, pieca ognistego (tak, tak, tam się właśnie oczyszcza złoto), ciemności; także Słowo Boże oczyszcza, ale tylko tego, kto je na serio przyjmuje. A zatem bycie oczyszczanym, to znak ewidentnego działania Boga i Jego troski w twoim życiu, a nie Bożego gniewu czy nieobecności*.
I cała złość w jednym momencie odeszła. Oczywiście nie sprawił tego sam komentarz. To Słowo Boże z tego dnia zadziałało, stało się nowym życiem we mnie, dzięki temu krótkiemu rozważaniu.
Oczyszczanie tylko boli?
Bóg jest ze mną w naszej rakowej sytuacji! Nie On ją sprawił, ale wykorzystuje do oczyszczania. Troszczy się. Po ludzku to cholernie trudne. Boli. Jezus jednak niejednokrotnie pokazał, że im dalsze od ludzkiej logiki myślenie, tym bliższe Jemu. Jezus jest wywrotowcem. Zadziwiał i szokował w czasie swojego ziemskiego życia. Zadziwia i szokuje nadal. Kocha i oczyszcza przez utrapienia? Piec ognisty? Ciemność? No sposób ze Słowem Bożym już łatwiej przyjąć. Sakramenty, modlitwa, natchnienia Ducha Św. To wydaje się być już akceptowalne.
Zaraz po tym, jak przeczytałam komentarz, popatrzyłam na moich śpiących Chłopców. Przed chwilą mój nerwościomierz wskazywał dość znacznie przekroczoną normę. Teraz uśmiechałam się do nich patrząc na ich fikuśne pozycje do spania. Trudno to opisać, ale Ostatniorodny spał na pupie Pierworodnego, a ten z kolei trzymał nogę na plecach Ostatniorodnego. Moja twarz stała się pogodna i mogłabym patrzeć tak na nich długo przypominając sobie jak bardzo ich kocham. Pomyślałam, że oczyszczanie to też takie chwile. Momenty, w których dostrzegam dobro, piękno. Momenty, które uczą mnie wdzięczności, pokory i radości!
Czekała mnie jednak jeszcze pielęgnacja MNM, a moje ciało powoli domagało się snu, więc nie mogłam się zbyt długo nad tą scenką zatrzymać. Sfotografowałam ją w myślach i mam w swojej podręcznej pamięci. Wracam do niej czasami. Po skończonym myciu i przebieraniu MNM postanowiłam wyjść na zewnątrz, żeby wyrzucić śmieci z nadzieją na chwilę dosłownego oddechu wieczornym świeżym powietrzem (naprawdę tak pomyślałam!). Wyszłam, a w momencie otwierania bramki przed domem, przeszła dziewczyna paląca papierosa. Zaznaczam, że była późna pora, a nasz chodnik nie należy, szczególnie w takich godzinach, do zbyt ruchliwych. Palenia papierosów nie znoszę, o czym już pisałam. Nie zdenerwowałam się jednak. Uśmiechnęłam się tylko i zdaje się pobłogosławiłam dziewczynę w myślach. A jeśli pamięć mnie zawodzi, to tak właśnie chciałabym zrobić. Tak działa Słowo Boże! Jak mam je w sobie żywe, to nic nie jest w stanie mi Go wyrwać, wydziobać, odciąć od Niego.
I kto tu rządzi?
Potrzebuję czasami strącić się ze stołka rozsądzania co jest słuszne, a co nie. Tamten ma zdrowie, a ja mam chorego na glejaka MNM. Ona ma tyle talentów i idzie drogą tego, co kocha, a ja tych talentów u siebie nie widzę. Ktoś ma rodzinę, ktoś jest samotny, ktoś ma kupę kasy, a ktoś inny leży pod mostem. Nie ogarniam Boże Twojego działania. Może dlatego, że nie jestem Tobą? Nie jestem Bogiem? Ale wierzę w Niego? Tak, idę drogą wiary. Wierzę, że Bóg mnie i ten świat stworzył Miłością, z Miłości i dla Miłości? No tak… To po co mi tracić siły na rozstrzyganie czy, jeszcze gorzej, osądzanie Boga? To On jest Panem. To On jest Stwórcą. Konstruktorem. Budowniczym. On zna moje serce lepiej. Zna je takie, jakie je uczynił- dobre i piękne. I do takiej „wersji” mnie, z Raju, chce bym powróciła. On tu rządzi!** Nie rządem ludzkim. Nie jest dyktatorem. On jak nikt inny szanuje moją wolność z niepojętą pokorą i zawsze z Miłością. On naprawdę wie skąd idę, jaka jestem, którędy najlepiej. Wie co odciąć, a co oczyścić (por. J 15, 2). Wie kiedy oddzielić chwasty od zboża (por. Mt 13, 24-30). Potrafi podlać, natchnąć, nawrócić w najlepszym do tego czasie. I w końcu On wie gdzie i kiedy jest upragniona meta!
Oczyszczanie: Bóg zna się na tym!
* o. Mateusz Stachowski https://3zdania.pl/2019/07/23/po-czym-poznac-ze-bog-sie-troszczy/
** inspiracja słowami o.Jacka Szymczaka OP https://dominikanie.pl/video/chlebak/chlebak-578-27-07-2019/
Obraz Pexels z Pixabay