Słowa pozornie banalne, wyświechtane. Wypowiedziane przez kobietę-MAMĘ skazaną na 30 lat więzienia z powodu poronienia, a oficjalnie zabójstwa, nabrały dziś dla mnie świeżego, mocnego znaczenia.
„A miało być tak pięknie. Miało nie wiać w oczy nam”*
Miał być inny wpis. Nowy comiesięczny cykl. Pozytywny i skupiający się TYLKO na naszych dobrych chwilach. Pewnie będzie, jeśli Bóg pozwoli- jak to zwykł mówić MNM. Ostatnimi czasy słyszę coraz częściej wewnętrzne nawoływanie o odpoczynek, co przejawia się zewnętrznym przemęczeniem w postaci braku cierpliwości głównie do Chłopców, choć nie tylko (konkrety pozwólcie, że zachowam dla siebie). Sytuacje (mam na myśli te, które związane są z mocnymi i niezbyt przyjemnymi emocjami potomków), ot codzienne, które każdy rodzic dobrze zna, pod wpływem słabszej kondycji duchowo-psychiczno-fizycznej rodzica urastają do rozmiarów jeszcze większych niż są w rzeczywistości.
Niezbyt upalne popołudnie. Wręcz idealne na spędzenie czasu w ogrodzie. Nowy sprzęt do baniek mydlanych. Wyciągnięty z czeluści schowka (czyt. dawno nieużywany przez dzieci, czyli super-hiper fajny) namiot z tunelem. Radość Chłopców z powodu wyżej opisanych przyczyn. Wszystko to zapowiadało wyśmienicie spędzoną godzinę przed powrotem na kolację. Jak możecie się domyśleć po tym, co napisałam na początku, perfekcyjnie nie było. Nie żebym się łudziła co do takich sytuacji, ale jednak pewna nadzieja zawsze jest, że będzie dobrze (czyt. całkiem miło). I nie, nie zepsuły nam tego czasu komary. Kłótnie o sprzęt do baniek (ten nowy), polanie się (Chłopcy) wodą podczas picia, wylany (nie jeden raz), a raczej wylewany „przypadkiem” płyn do baniek, itp. itd. I moje reakcje, którymi nie wypada się tu chwalić. „Kobieto, co Ty masz za problemy?”- słyszę w głowie samobiczujące słowa pogardy w stosunku do siebie. „Co ze mnie za mama? Przecież to tylko dzieci. Mogą rozlać, pomoczyć się, nie panować nad emocjami.”
Jonaszowa ucieczka
Wieczorna wspólna modlitwa nam uciekła z różnych powodów. Nie pamiętam czy kiedyś była taka sytuacja. Jeśli nawet tak, to zdarzyła się wyjątkowo. Do modlitwy osobistej też trudno było mi się zabrać. Uciekałam niczym Jonasz. A Pan Bój jak to On i tak mnie znalazł. Odpaliłam laptopa i chcąc się przenieść w piękne rejony świata zapuściłam „Kobietę na krańcu świata”**. Salwador. Kobiety odsiadujące wyroki w więzieniach za poronienia, które uznawane są często za zabójstwo. Niezbyt lekki, relaksujący temat. Temat, a raczej jedno zdanie, które potrzebowałam usłyszeć wypowiedziała Alba Lorena Rodriguez Santos. Kobieta- MAMA z 30-letnim wyrokiem więzienia, marząca o spotkaniu z córkami, które na nią czekają powiedziała tak:
Mój plan to stąd (z więzienia- przyp. mój) wyjść, dać moim córkom miłość i czułość, których teraz nie mogę im dać, bo jestem tutaj. Chcę cieszyć się każdą chwilą, bo straciłam zbyt wiele czasu.
Alba z więzienia, zgodnie z wyrokiem, wyjdzie za 23 lata…
„Do zmęczonej mamy, która chowa się…”***
Zmęczona mama? Półsamotna mama? Tak, to ja. Ale nie usprawiedliwiam się tym, nie dołuję. Już teraz. Przypomniałam sobie, że żyję w wielkim komforcie. Nie jestem na pierwszym miejscu w kategorii szczęśliwa żona i mama (na pierwszy rzut oka, bo jak bym się nad tym zastanowiła… Ale nie dziś. Potrzebuję do tego bardziej przejrzystego serca). W kolejce za mną jest naprawdę wiele kobiet-mam, które dotykają różne trudne, czasami wręcz ekstremalne, sytuacje życiowe. Są mamy, którym dzieci odebrano, które wykorzystano, zraniono brutalnie, które nie mogą być przy swoich dzieciach, które żyją w strachu o ich życie i swoje, które nie są wolne… Nie chcę się dowartościowywać cierpieniem innych. Próbuję jedynie postawić się na właściwym miejscu, ale też dać sobie prawo do bycia po prostu zmęczoną czy smutną, nawet jeśli nie żyję w tak trudnych jak Alba warunkach. Staram się docenić to, co mam, a co mi spowszedniało. I z troską westchnąć do Taty w Niebie za te mamy, które tęsknią za swoimi dziećmi, boją się o ich życie i wszystkie kobiety, które dzieci (zrodzonych z siebie) mieć nie mogą.
Bywają takie chwile, że nie unoszę braku wsparcia MNM, że chowam się pod kołdrą pod pretekstem zabawy w chowanego, żeby mieć dwie minuty oddechu albo wychodzę z domu zdenerwowana zachowaniem Chłopców. I jest mi z tym fatalnie. Nie potrzebuję wtedy słyszeć, że zrobiłam źle. Wiem o tym. Potrzebuję usłyszeć to, co i Ty- niezależnie czy jesteś kobietą samotną, mężatką, córką:
Jesteś wartościowa. Jesteś ważna. Jesteś wystarczająco dobra.***
Jesteś dobra, bo wszystko, co Bóg stworzył było dobre. Szukaj w sobie dobra, które Bóg w Tobie złożył. Powstawaj. I kochaj. Nie bój się kochać! Znowu. I znowu. I znowu…!
* Happysad, „A miało być tak pięknie”
** https://player.pl/programy-online/kobieta-na-krancu-swiata-odcinki,87/odcinek-3,S10E03,112838 (pomijam przedstawienie problemu aborcji, które jest w tym odcinku przedstawione)
*** https://www.deon.pl/inteligentne-zycie/wychowanie-dziecka/art,904,do-zmeczonej-mamy-ktora-chowa-sie-na-kilka-minut-pod-prysznicem-te-slowa-dodadza-ci-otuchy.html
Obraz główny z Pixabay
Jakie to prawdziwe! I jakie bardzo o mnie – choć mam wsparcie męża, to ciągle nie doceniam tego co mam, gdy moi synowie wyleją sok na łóżko, krzyczą, biją się o TO autko (mimo, że mają 100 innych). Tak, to uczucia każdej mamy – choć nie każda z nas jest ich świadoma. Dzięki za ten wpis! :-* Magda