Dostałam propozycję, by stać się częścią Szlachetnej Paczki. I choć co roku, wraz ze wspólnotą, akcję wspieram, to nie spodziewałam się, że kiedyś nasza rodzina stanie w sytuacji kwalifikującej się do bycia po drugiej stronie- rodziny obdarowywanej. To telefoniczne zapytanie wzbudziło we mnie trochę emocji i refleksji…
Wdzięczność, kiedy jest dobrze
„Mama, jesteś najfajniejsza na świecie”- powiedział mi dziś rano Pierworodny.
Dziękowanie jest zdecydowanie łatwiejsze, kiedy spotyka mnie dobro. Czasem potrzebuję sobie o wyrażaniu wdzięczności przypomnieć, kiedy doświadczanie pomyślności staje się rutyną, oczywistością (teoretycznie), codziennością. Kiedy budzę się rano zdrowa; dostaję bezinteresowny uśmiech dziecka; przychodzi wiadomość od przyjaciela; nie muszę się martwić o to, czy i co włożę do garnka; mam gdzie mieszkać i w co się ubrać; mam kogo poprosić o pomoc, gdy jej potrzebuję… Kiedy sobie tylko to uświadomię czytając ten tekst czy słysząc o kimś kto tego nie doświadcza, wdzięczność nie jest wielce wymagającą czynnością.
To, czego doświadczyliśmy po diagnozie męża, a nade wszystko po tej fatalnej operacji, która była tąpnięciem w naszym życiu, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Z resztą nie miałam specjalnie czasu na zajmowanie się oczekiwaniem czegokolwiek od kogokolwiek. To był czas, w którym mocno doświadczyłam troski Pana Boga bez proszenia go o cokolwiek. Bo On przecież wie najlepiej, zanim powiem Mu jak ja to widzę (por Mt 6, 8b). Przyjaciele zorganizowali grafik, w którym wpisywano się na odwiedziny męża, dostarczanie nam obiadów, kiedy nie mieliśmy czasu ich gotować (przez długi czas obiady mieliśmy zapewnione codziennie), pomoc przy dzieciach. Rozmowy. Bycie. Dopytywanie. Wspieranie. Gotowość do pomocy. Poza tym otrzymujemy błogosławieństwo finansowe. Nie martwię się o nasz byt materialny. Cokolwiek potrzebuję, dostaję.
I ten telefon z pytaniem o to czy zgadzam się zostać rodziną, która znajdzie się na liście Szlachetnej Paczki mi to kolejny raz uświadomił. Uświadomił mi jak wiele dobra nas spotkało i spotyka. Nie zostaniemy rodziną, która dostanie Szlachetne Paczki, bo tak zdecydowałam. I zdałam sobie sprawę, że mogłoby być całkiem inaczej. Więcej, w większości podobnych przypadków pewnie sytuacja finansowa jest dramatyczna. MNM jest chory i oczywiście niezdolny do pracy. Ja, będąc na wychowawczym nie pracuję zawodowo zajmując się MNM i dziećmi. Nie chodzimy do pracy, a jednak nie brakuje nam pieniędzy. W głowie mam zdanie:
Godzien jest robotnik zapłaty swojej (1 Tm 5, 18b)
Nie wiem czy jestem najlepszym robotnikiem w Bożej winnicy, ale zapłatę dostaję 😉 . Zarówno tą duchową, kiedy widzę owoce, choćby tej mojej pisaniny, jak i tą dosłownie pieniężną.
Wdzięczność, kiedy jest trudno
„Nie lubię cię. Idę sobie!”- a tak, mniej przyjemnie, powiedział Pierworodny na koniec dnia.
I tu zaczynają się schody. Wdzięczność w każdym (!) położeniu (por. 1 Tes 5, 18). W tym bolesnym jest zdecydowanie trudniejsza. No bo jak dziękować, że choroba i to nie byle jaka, a jeden z dwóch najgorszych nowotworów wrzucony nam na nasze szczupłe barki? Każdy ma swój Krzyż, za który trudno być wdzięcznym: brak upragnionego potomstwa, śmierć dziecka czy bliskiej osoby, gwałt, alkoholizm, zdrada małżonka… Aż trudno mi o tym pisać. Serce mi się ściska, kiedy myślę, że takie sytuacje są na świecie. Jak w takim położeniu być wdzięcznym? Jakie serce trzeba mieć, by tak potrafić?
Nie umiem (jeszcze) dziękować za chorobę MNM, choć jestem w zdecydowanie innym miejscu niż rok temu. A może nie muszę za nią dziękować? Przecież Bóg nie jest sadystą. Nie chce, żebym uwielbiała ból, jak mi się wydaje. Trudno byłoby kochać takiego Boga. Myślę, że wdzięczność w sytuacji cierpienia może być kierowana nadzieją, a wyrażona ufnością. Ufność patrząca przez Krzyż, a nie na Krzyż. Nie mam uwielbiać bólu samego w sobie, a Boże działanie w tym bólu, które prowadzi do Zmartwychwstania duszy (i ciała też!). Do szczęścia wiecznego prowadzi! Radości na zawsze i bez końca. Tu na ziemi to przecież tylko chwila, choć zły podpowiada inaczej.
Tak chcę, ale jestem gdzieś w połowie tego tekstu, między akapitami. Uwielbiać Krzyż, bo On prowadzi do Zwycięstwa. Uwielbiać Boga, który w Jezusie wyraził swoją Miłość do mnie.
Nieustanna wdzięczność- wyzwanie na drodze Miłości. Wyzwanie, czyli niezbyt łatwa rzecz.
Podejmując to wyzwanie, cicho, jeszcze z ciężkim sercem, ale świadomie: Jezu, ufam Tobie!
Obraz Free-Photos z Pixabay