Nie jestem ubrana w żałobną czerń w całości. Szaty liturgiczne ojców sprawujących Eucharystię nie są fioletowe, ale białe. Chciałeś (dla mojego dobra), żeby w tych dniach (jeśli nadejdą) nie było skupienia na bólu straty, ale na wdzięczności. Stoję w rozkroku. Tego pierwszego trudno całkowicie uniknąć. Odczuwam ból, tęsknotę, stratę. Ale staram się przenieść ciężar trudnych emocji na to drugie. Nie pada dziś deszcz. Świeci słońce. Wiosna w pełni. Jestem wdzięczna. Dzięki Tobie!
- Za to, że w połowie jestem już w Niebie, jak wierzę.
- Za tych wszystkich, którzy dzisiejszy dzień pomogli mi przygotować.
- Za to, że się spotkaliśmy.
- Za dzień naszego ślubu. Za to, że uśmiech nie schodził mi wtedy z twarzy.
- Za nasze dzieci.
- Za Przyjaciół i Wspólnotę, do których mnie przyprowadziłeś.
- Za wspólną służbę muzyczną.
- Za Przyjaciół dziś służących nam muzycznie, podobnie (choć zupełnie z innymi emocjami), jak w dzień naszego ślubu.
- Za uwielbienie na ślubnej Mszy św. i dziś. Za uwielbienie, którego uczyłeś mnie na co dzień.
- Za Twoje zaufanie Bogu i Jego Woli.
- Za złośliwość z poczuciem humoru.
- Za osoby troszczące się o nas w tym trudnym czasie, których nie poznałabym bez Ciebie.
- Za Twoich Niezwykłych Szefów i współpracowników.
- Za słowa, pierwsze słowa, które powiedziałeś mi po chwilowym wybudzeniu po tej nieszczęsnej operacji.
- Za mojego Brata, dzięki któremu je usłyszałam przez telefon, bo właśnie wtedy był przy Tobie.
- I za to, że upewnił mnie w tym, że poradzę sobie z opieką nad Tobą i dziećmi w domu.
- Za wkurzanie mnie tym, że niczego nie potrzebowałeś, kiedy chciałam Cię czymś (choćby niematerialnym) obdarować. Byłeś szczęśliwy, kiedy to ja byłam szczęśliwa. I dzięki temu, uczyłeś mnie czym jest Miłość.
- Za podróże motocyklowe i wyjazdy na narty.
- Za wysłuchiwanie.
- Za cotygodniowy dialog i walkę, którą toczyłeś ze zmęczeniem i sennością podczas niego.
- Za Twoje kojące słowa: “Spokojnie. Będzie dobrze.”
- Za to, że jak coś sobie kupiłam, tym bardziej niezbyt taniego, to to Ty mnie przekonywałeś, że mogę i mam nie oddawać tego drogiego kawałka ubrania do sklepu.
- Za to, że chciałeś (dla nas, dla mnie), choć nie zawsze umiałeś.
- Za to jak budowałeś relacje z chłopakami, za zaangażowanie.
- Za Twoją gotowość niesienia pomocy innym.
- Za to, że mogłam Ci służyć, choć nie zawsze doskonale.
- Za pierwszy wysłuchany przeze mnie wywiad o minimalizmie, o którym mi powiedziałeś, a który to rozpoczął nowy etap drogi powrotu do siebie.
- Za te blisko, bo za niecały miesiąc, 7 lat małżeństwa.
- Za wspólną modlitwę i drogę wiary.
- Za przebaczanie.
- Za to, że śmierć była dla Ciebie czymś naturalnym, czymś, czego nie trzeba się bać, ale z czego można się ucieszyć.
- Za słowa, z którymi chciałeś nas zostawić, a które są teraz na plakacie koło Ciebie: “KOCHAJCIE. NIE BÓJCIE SIĘ KOCHAĆ!”.
Resztę opowiem Ci na osobności. Dziękuję za dar Twojego życia. Bądź na wieki szczęśliwy. Do zobaczenia!
Kocham Cię, a Ty mnie już o niebo bardziej.
Kasia
// List odczytałam podczas uroczystości pogrzebowych MNM 28.04.2020
I to jest właśnie prawdziwa miłość na ziemi i w Niebie!
Przytulam Cię Kasiu. On jest bardzo blisko Ciebie. Na zawsze. Śmierć – choć trudno nam w to uwierzyć – zmniejsza odległość. ?
piękne słowa, mają w sobie niezwykłą moc.
To musiała być piękna miłość, prawdziwa.
Wzruszający list. Napisałabym więcej, ale zaniemoglam. Niech Bóg Cie prowadzi i Twoich synów przez życie, dużo Blogoslawienstwa dla Was.
Jest 2.03. Czytam i ryczę. Nigdy nie doświadczyłam takiej miłości, choć zawsze miałam przeczucie, że taka istnieje. Widocznie Pan Bóg chce mnie na wyłączność…