Przejdź do treści

Znaki Bożej obecności

Jakiś czas temu usłyszałam od o. Jacka Szymczaka OP o tym, że uczniowie poznają Zmartwychwstałego Jezusa po znakach. Jezus przyszedł do nich jakby zakamuflowany, inny*. Potrzeba znaków, by Go rozpoznać. To skłoniło mnie, by uporządkować znaki Bożej obecności, które w ostatnim (tragicznie trudnym czasie) dostrzegam. Nie miałam mistycznych przeżyć. Nie zalał mnie nadnaturalny pokój. Raczej łagodny, jeśli już. Mam jednak przekonanie, że Jezus chce, żebym rozpoznała Jego obecność w moim życiu nie przez uczuciowe dotknięcia, ale właśnie przez znaki. Nie spektakularne i głośne, ale niepozorne i ciche. Znaki, które niekoniecznie posługują się emocjami, ale na pewno dotykają serce i spotykają ze Zmartwychwstałym.

Oto i one:

  • Niedziela Miłosierdzia Bożego. Na zachętę do rozmowy o miłosierdziu daję Pierworodnemu (wiedząc, że nie lubi kolorować) kolorowankę online z wizerunkiem Jezusa Miłosiernego. Sam prosi, żeby wydrukować mu ją na kartce, a on ją pokoloruje. Koloruje następnego dnia farbami. Świetnie mu to wychodzi biorąc pod uwagę, że rzadko ćwiczy tą umiejętność. Obraz towarzyszy nam przez kolejne dni.

  • Środa. Stan MNM się pogarsza. Modlimy się przy Jego łóżku koronką do Bożego Miłosierdzia, a Pierworodny kładzie na poduszce przy MNM wyżej wspomnianą kolorowankę.

  • Czwartek. Święto św. Wojciecha, patrona Polski. Słowo Boże mną wstrząsa i jednocześnie przynosi pokój. Czytam je już w nocy, czuwając przy łóżku MNM. Prowadzi mnie ono. A jak się później okazuje, przeprowadza:

    • „[…] kazał im nie odchodzić z Jerozolimy, ale oczekiwać obietnicy Ojca” (Dz 1, 4);
    • „zostaniecie ochrzczeni Duchem Świętym” (Dz 1, 5b);
    • „Kto we łzach sieje, żąć będzie w radości” (Ps 126, 5) -mocno mnie to Słowo dotyka, bo w tym roku, w ramach urozmaicenia przebywania dzieci w ogrodzie, dosłownie posialiśmy w ogródku i dosłownie, jak się potem okazuje, płaczemy;
    • „Dla mnie bowiem żyć to Chrystus, a umrzeć to zysk. […] Z dwóch stron doznaję nalegania: pragnę odejść i być z Chrystusem, bo to o wiele lepsze, pozostawać zaś w ciele to bardziej dla was konieczne.” (Flp 1, 21. 23-24)- cały MNM;
    • „Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity.” (J 12, 24b) – chyba potrzebuję czasami prostoty i łopatologii, żeby Słowo dotarło do głębi.

  • Słucham o. Tomasza Zamorskiego OP**, który komentując to słowo używa sformułowania: „odwaga umierania” i bpa Rysia, który porównuje św. Wojciecha do Jezusa***. Przypomina mi się tekst o tym, że mam w domu umierającego Chrystusa. Jestem poruszona. I przejęta chwilą.

  • Późnym wieczorem dociera do nas nasz ojciec duszpasterz. Nasz Przyjaciel od dwóch lat, znający MNM jedynie z dotyku (jak sam powiedział). Zaproponował, że przyjedzie rano, do południa na drugi dzień. Na moją odpowiedź, że dobrze, ale nie wiem czy MNM dotrwa do rana, przyjeżdża natychmiast. Udziela sakramentu namaszczenia chorych. Potem jest u nas jeszcze raz, już po odejściu, i następnego dnia także. Towarzyszy nam. Przeprowadza. Jestem poruszona doświadczeniem tak bliskiej, osobistej duchowej pomocy i zaangażowania.

  • MNM odchodzi w nocy z czwartku na piątek. W piątek. Dzień śmierci Pana Jezusa. W tygodniu miłosierdzia. 24.04.2020r. O godz. 3:15.

  • O godz. 3:00 budzą się dwie osoby (z powodu dzieci; wiedzą jedynie, że stan MNM dwa dni temu się pogorszył). Modlą się w intencji MNM. O godz. 3:15 jedna z nich kończy koronkę do Bożego Miłosierdzia, zupełnie nie wiedząc jaka to chwila.

  • Rano przychodzą Przyjaciele-Znajomi, żeby ciało MNM umyć i ubrać. Pytają o miejsce pochówku. Do tej pory nie chciałam o tym myśleć. Mieliśmy jedynie miejsce na urnę, a wolnych miejsc na trumnę na cmentarzu, na którym chciałam pochować MNM (jeśli nadejdzie taka chwila) już od dawna nie ma. Szłam w tych myślach taktyką MNM: „Coś się wymyśli. Pan Bóg pokieruje”. Znajomi sami z siebie proponują, że mogą odstąpić miejsce właśnie na tym cmentarzu, bo w tej chwili jest puste.

  • Wtorek. Pocztą przychodzi „Nadziejnik” od deon.pl, który dostaję w prezencie. Już po pogrzebie czytam cytaty na stronach z datami śmierci i pogrzebu:

    • „Chrześcijanin nie ma żadnego powodu, żeby się smucić. I ma wiele powodów, by być radosnym” (św. Ignacy Loyola);
    • „Od czasu, gdy Chrystus zwyciężył śmierć, żaden optymizm nie jest w Kościele przesadą.” (ks. Józef Tischner).

  • Wtorek to dzień pogrzebu MNM. 28.04.2020r. Tego dnia pogoda jest cudowna. Słońce świeci mocno, temperatura przyjemnie ogrzewa, ptaki śpiewają. Wiosna w pełni. Gdyby lało, trudniej byłoby spełnić pragnienie MNM, by było w ten dzień radośnie. Na Mszy św. jestem spokojna. Mam w sobie niewymuszoną wdzięczność, której również chciał dla mnie MNM. Nie mogę się doczekać, aż odczytam Pożegnalny list wdzięczności.—
  • Słowo Boże prowadzi i tego dnia, choć na Mszy św. odczytane zostało to z uroczystości św. Wojciecha.

    • Pierwsze czytanie o męczeństwie św. Szczepana (Dz 7, 5-8, 1a);
    • Refren psalmu: „W ręce Twe, Panie, składam, Ducha mego.” (por. Ps 3, 6a);
    • „Ja jestem chlebem życia. Kto do mnie przychodzi, nie będzie łaknął, a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie.” (J 6, 35).

  • Na uwielbieniu, podczas Mszy św., rozbłyska słońce. Na cmentarzu, przy grobie, przez moment mocniej wieje wiatr. Podobno też podczas czytania Ewangelii tak się dzieje. Duch św. ewidentnie jest z nami.

  • Żegnam się na wieki z MNM [Edit: Takim, jakiego po ludzku znam. Spotkamy się. Wierzę w to. Ale już inaczej. Pełniej.] Pokrywa trumny zostaje zamknięta na zawsze, a Jego ciało, ubrane w ślubny garnitur, czeka na zmartwychwstanie. Nie wiem dlaczego wybraliśmy go w kolorze czarnym. Już po zakupie mówili, że na ślub nie wypada ubierać się w czerń, a my po prostu na to nie zwróciliśmy uwagi.

  • Tego dnia przypomina się mi siglum, które widnieje na naszych obrączkach. Prowadzi do cytatu ze Starego Testamentu: „Cała mądrość od Boga pochodzi i jest z Nim na wieki” (Mdr 1, 1). I te słowa „jest z Nim na wieki” na nowo i z mocą do mnie docierają. Uspokajają.

  • Zostaję na cmentarzu. Chcę być przy zasypywaniu trumny i pracach porządkowych. Czekam na chwilę na osobności z MNM. Cały czas piękne słońce i śpiew ptaków. Cisza i spokój wokół. I we mnie.

  • Podobnie jak w domu po powrocie. Pierworodny słucha audiobooka, a Ostatniorodny bawi się sam przez dłuższą chwilę, co bardzo rzadko się zdarza. Puszcza zalotne uśmiechy, kiedy z kuchni przynosi kolejne miski, miseczki, pudełka i układa je w wieżę i różne inne kombinacje. Nie wiem czy tak było, ale nie opuszcza mnie myśl, kiedy tak się sam sobą zajmuje, że bawi się z Tatą.

  • Następnego dnia pogoda diametralnie się zmienia. Pada deszcz. Uświadamia mi to, że właśnie taki będzie ten najbliższy czas. Nie umiem się jeszcze cieszyć jak MNM po tamtej stronie (jak to ujął ojciec na kazaniu), ale dzięki życiu z nim, radości na pogrzebie nie uważam za całkowite dziwactwo. Po ludzku niepohamowane łzy muszą jednak popłynąć.

  • Dostaję powitalny list wdzięczności od osoby, która niedawno trafiła na moje wpisy i osobisty pożegnalny list, którym ktoś zamienia dwuletni żal na wdzięczność pod wpływem mojej wdzięczności, którą jestem wypełniona. I inne krótsze bądź dłuższe komentarze, wiadomości. Sygnały, że Słowo staje się ciałem. Ma moc uzdrawiać. Nawet nie wiecie jak mnie to porusza! Nadaje sens i przynosi szczęście. Dziękuję!

  • Obcowanie świętych. Nie jestem znawczynią żywotów świętych, choć mam pragnienie by się, z niektórymi przynajmniej, zaprzyjaźnić. Mieliśmy kilku, do których czasami po prostu wspólnie modliliśmy się przyzywając ich wstawiennictwa. Św. Joanna Beretta Molla, św. Faustyna, św. Katarzyna ze Sieny i św. Katarzyna Aleksandryjska. I oczywiście Maryja i Józef. Archaniołowie św. Michał i św. Rafał. Św. Augustyn towarzyszył mi od dwóch lat z jednym duchowym obrazem, który w pełni odczuwałam jeszcze przed diagnozą MNM. Otóż pewien swój lęk, w jakimś momencie życia, św. Augustyn opisywał jako stanie nad przepaścią. Tak właśnie przed diagnozą MNM się czułam. Chciałam iść do przodu, ale potwornie bałam się skoczyć. Bałam się cierpienia.

    Dzień śmierci MNM to wspomnienie nawrócenia św. Augustyna. Brewiarz w dzień pogrzebu wspomina m.in. św. Joannę Beretta Mollę, a następnego dnia św. Katarzynę ze Sieny. Kolejny dzień to 20. rocznica kanonizacji św. Faustyny. Potem wspominany jest św. Józef, rzemieślnik (patron naszej parafii). Dziś Uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski.

 

A więc Maryjo, Mamusiu, i Ty mój święty (ufam!) Mężu, módlcie się za nami i za wszystkimi, których śmierć (jakakolwiek) dotyka!

 

 

* Chlebak [#804] 17.04.2020
** chyba tu: Miłość w czasach zarazy [#30]
*** Abp Ryś: Wojciechowi nic się nie udało ale z jego męczeństwa urodził się Polski Kościół! | ŁÓDŹ 2020

 

// Na zdjęciu MNM przed Najświętszym Sakramentem podczas Festiwalu Wiary w Rzeszowie 2018r, tuż przed operacją, po której nigdy już nic nie było takie same.

2 komentarze

  1. Marek Marek

    Po przeczytaniu tego tekstu, mam wrażenie ze wszystko było przygotowane jeszcze przed założeniem świata… cudowna precyzja…

  2. Ola Ola

    Cudnie to opisałaś! Takie znaki i mnie umacniały po śmierci mojego taty, który odszedł tak nagle. Szkoda że ich nie spisałam, trochę tego było. I, choć doskonale wiem, że ból rozrywa Wam serca, ufam, że właśnie m.in. te znaki to obecność i pocieszenie Boga. No bo co, takie przypadki niby? 😉 A skąd! Bóg jest dobry, a Twój Mąż z pewnością wyprasza Wam łaski!
    Nie zamykaj tylko serca, by móc te znaki dostrzegać.

    Ściskam serdecznie, wirtualnie, pomodlę się za Was.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *