Miał być kiedyś tekst o mnie. O moim podwójnym życiu. Mam nadzieję, że tym razem wyszedł o Nim. Przed Wami kilka słów o podziałach, sporach, chaosie, który się dzieje. I o tym, jakie widzę na to wszystko rozwiązanie.
Prowadzę podwójne życie
To podtytułowe stwierdzenie przyszło mi któregoś dnia, kiedy stałam nad grobem MNM. Już widziałam je jako świetny tytuł na wpis. Taki fajny. Clickbaitowy. Wpis nie powstał. I bardzo dobrze. Całkiem możliwe, że byłby bardziej o mnie, niż o Tym, który nazywa się Jestem, który Jestem. O Krawcu, ale o tym później.
Patrzyłam na grób i dosłownie poczułam, że żyję w dwóch światach. Prowadzę podwójne życie. Stąpam mocno nogami po ziemi. Czasem betonowej, kiedy indziej błotnistej, a bywa że i chodzę po miękkim mchu. Żyję tu, gdzie widzę, czuję, słyszę. Równocześnie jestem w świecie Aniołów i Bożej Obecności. W świecie, którego zupełnie nie pojmuję. Którego nie mogę w pełni odczuć po tej stronie życia. A jednak, jak kiedyś słyszałam, tamten świat jest bardziej realny- zdaje się, że św. Tomasz z Akwinu tak mówił. To świat pewny, stały. Nasz świat się rozpada. Wszystko się kruszy. Prędzej czy później. Jestem tam w jakiejś mierze jeszcze bardziej od przejścia w Tamtą Rzeczywistość MNM, od której wczoraj minęło dokładnie pół roku. Z którym jestem, a może byłam (sama już nie wiem) jedno. Tak czy siak, z całą pewnością, jakaś część mnie funkcjonuje już Tam.
Czasami mam wrażenie jakbym żyła z rozdwojeniem jaźni. A potem zdaję sobie sprawę, że tu to normalne. Skaczę od pragnienia Nieba, którego trudno mi sobie wyobrazić do lęku przed nieznanym. Niepojęte jest dla mnie życie w nieustannym szczęściu, bez żadnego „ale”. Bez strachu, że ono prędzej czy później się skończy.
Jestem rozdarta.
Kaniony podziału
W ostatnich miesiącach różnego rodzaju rozdarcia coraz bardziej ujawniają się nie tylko pomiędzy ludźmi innych wartości. Jasno widać, że coraz grubszy kanion podziału pojawia się wśród ludzi tej samej wiary. Wśród katolików i to w dodatku żyjących w tej samej kulturze.
Pisałam o tym, że boli mnie podział na ludzi przyjmujących Komunię świętą na rękę i tych, którzy Pana Jezusa przyjmują do ust. Wśród tych ostatnich (nie wiem jak duża to grupa) są i tacy, którzy tych pierwszych mają za świętokardców. Jedni bronią biskupów bez względu na wszystko, inni sami, gdyby tylko mogli, wymierzyliby im sprawiedliwość na podstawie wyrywka rzeczywistości, którą ktoś im pokazał. Inna jeszcze grupa osób pragnie prawdy, która wyzwala.
No i najświeższy gorący temat: aborcja. Wyraźny podział zarysował się już nie tylko pomiędzy jej przeciwnikami i zwolennikami. On jest wśród ludzi Kościoła. I to nie tyle pośród tych tzw. letnich i gorących katolików. Nowe rozdarcie, które zapewne istniało już wcześniej, ale nie było tak bardzo ujawnione, pojawiło się w grupie katolików wierzących, a przynajmniej szukających żywej relacji z Bogiem. Jedni dziękuję za obronę życia, inni zastanawiają się czy życie rzeczywiście zwyciężyło, patrząc na sprawę inaczej. Co ciekawe i jedni, i drudzy są za obroną życia. Przeciw aborcji. A jednak tą samą rzeczywistość widzą inaczej.
Czy my wierzymy w tego samego Boga? Ja sama nie wierzę w Boga, który moje usta traktuje jako bardziej święte (choć wiem, że to nie tylko w tym dla niektórych tkwi problem). Wiem, że ktoś siedzący obok mnie w ławce w kościele może zupełnie inaczej przeżywać relację z Bogiem. A jednak i on, i ja jesteśmy członkami jednego, świętego, powszechnego i apostolskiego Kościoła, jak wspólnie wyznajemy.
Kto ma rację? Ten tekst nie ma odpowiadać na to pytanie. Ma opisać rzeczywistość, która właśnie się dzieje. Którą obserwujemy. Która dotyka Cię bardziej lub mniej. Którą jasno widzisz lub tylko czujesz, ale nie potrafisz jej opisać, nazwać.
Igłą i nicią z Krawcem
Jest chaos. On był już od dawna. Teraz po prostu wyszedł na światło dzienne. Mówię przede wszystkim o tych różnych sprawach w polskim, i nie tylko, Kościele. Ale też o różnych podejściach związanych z walką z epidemią, choćby co do noszenia/nienoszenia maseczek. O naszych rodzinnym chaosie związanym z chorobą i śmiercią MNM. I w końcu o chaosie każdego z nas, o naszym podwójnym (a często jeszcze bardziej rozczłonkowanym) życiu duchowym.
Był we mnie, i jeszcze jakieś ochłapy zostały, niepokój związany z chaosem, który dzieje się we mnie i naokoło mnie. Aż przyszedł obraz dziecka we mgle w komentarzu do Słowa Bożego sprzed kilku dni:
Jezus jest realistą i doskonale wie, że z racji na swoje konfrontacyjne nauczanie, stanie się przedmiotem podziału. Dwoje przeciw trojgu, a troje przeciw dwojgu. Tak już będzie zawsze. Czasem linia podziału jest jasna; wiadomo kto co wybrał, widać kto za kim podąża. Ale bywa również, że wszystko jest spowite mgłą… Coraz częściej słyszę pytanie – ojcze, jak wierzyć w tym chaosie? Codzienne słuchanie Ewangelii i wyważony spowiednik – może od tego warto zacząć.*
To była trampolina do dzisiejszego obrazka, który pojawił się w mojej głowie. Boga- Krawca. A może jest tak, że jedni są igłami, a drudzy nitkami? Zupełnie się różnimy. A jednak Bóg potrzebuje zarówno tych pierwszych, jak i drugich. Samą igłą, jak i samą nicią trudno cokolwiek zdziałać. Bóg potrzebuje igły i nici, które chcą być Jego. Nie po to, żeby stać się zimnymi narzędziami, które Bóg weźmie i użyje. Mamy być gorący Jego Miłością. Przez relację z Nim, która zmienia nie tylko świat wokół nas, ludzi, ale nas samych, czego przykładem jest Zacheusz z Ewangelii, która w niektórych kościołach była dziś czytana.
On jest Krawcem, który z naszą współpracą (zawsze w wolności, nigdy na siłę) może to, co się rwie albo dawno zerwało pozszywać. Tylko On. Nikt z nas nie jest krawcem. Nie może nim być, choćby nie wiem jak bardzo chciał i próbował.
Pomimo tego, co widzą nasze oczy, pomimo coraz większej ilości pęknięć, coraz bardziej widocznej linii podziałów różnych, to jakby nie patrzeć Kościół nadal istnieje. Nadal są igły i nici, a co ważniejsze jest Krawiec, doskonały Krawiec, który, jak wierzę, może szyć nawet bez narzędzi. Zrobił to na Krzyżu. Sam. Z Miłości. Zrobił to wychodząc z grobu.
Ten szew wystarczy na wieczność!
* https://3zdania.pl/2020/10/22/dziecko-we-mgle/
Obraz _Alicja_ z Pixabay