Jednych śmierć zastaje w majtkach*. Nas zastała w piżamach. Mnie w nocy. Naszych synów z samego rana, kiedy im o niej opowiedziałam. Była blisko. W naszym domu. Pozwoliła mi patrzeć na siebie. Bałam się jej przyjścia. Bałam się jej widoku, tego jak będzie przebiegać, jej zapachu. Bałam się swojej reakcji. Okazała się bardzo spokojna, cicha. Przyniosła łzy. Nie panikę ani rozpacz, której się spodziewałam. Oddech MNM zwalniał. Stawał się coraz płytszy i rzadszy. Były przy Nim dwie najbliższe mu kobiety. Jego Mama i ja. Zastygł. Zatrzymał się. Odszedł, choć został.
Poszedł boso, bo Bóg zawołał**. Pamiętam jak kiedyś bardzo poruszyły Go słowa tej piosenki. Tej nocy dosłownie był bosy. Leżał na specjalnym łóżku rehabilitacyjnym z gołymi stopami, którymi sam już nie ruszał. Nie posiadał materialnie wiele- tak jak chciał stanął przed Bogiem „nagi”. Odszedł zostawiając po sobie jedynie trochę ubrań, kilka rzeczy i jakieś oszczędności. Nie odziedziczyliśmy auta, mieszkania ani większych majątków materialnych.
W rzeczywistości pozostawił po sobie coś znacznie cenniejszego. Miał to w sobie i udało mu się wyryć to i w moim sercu: przekonanie, że Bóg się o nas zatroszczy i będzie dobrze, jakkolwiek będzie. I nie było to tanie pocieszanie. Mówił to z pewnością i spokojem serca, z wiarą i ufnością. Wiele rzeczy jeszcze mówił, choć nie był gadułą, i żył tymi słowami. Zmienił tym moje serce. Pomógł mi swoim życiem radzić sobie z tym, co teraz. Podsunął mi kiedyś pod ucho audycję o minimalizmie, od którego moja z nim przygoda się zaczęła, uczył być wdzięcznym, „wciągnął” do wspólnoty, ufał Woli Bożej, cieszył się na spotkanie z Bogiem.
Odszedł, choć został w naszych sercach. Nie wziął nic z tej ziemi. Ani fortuny, ani tytułów naukowych, ani garnituru od Armani’ego. I nie dlatego, że żadnej z tych rzeczy nie miał. Nie wziął ich, bo był gotowy. Wiedział, że przed Bogiem można stanąć tylko boso.
* https://www.fundacjacomes.pl/24-godzin/
** ZAKOPOWER – Boso
Zdjęcie główne z Pixabay
Dziekuje za ten wpis.