Przejdź do treści

Dzielny Pacjent

Byłam z Pierworodnym u lekarza. Spodziewałam się, że kolejny raz zostanie zarzucony (w dobrych intencjach oczywiście) słodko-klejącymi nagrodami. Lizak i naklejka „Dzielnego Pacjenta” stały się niemalże standardem podczas wizyty dziecka u lekarza. Pierworodny tych bonusów najczęściej nie chce albo bierze niechętnie, dając mi je potem. Dumna jestem z niego! Moje kieszenie od czasu do czasu wypluwają naklejkowe nagrody, które lądują w koszu. Z bólem serca tam lądują, bo nie lubię marnotrawstwa.

Po wizycie było spełnienie marzenia Pierworodnego, by pojeździć windą. Nie było to nagrodą za badanie, a raczej kolejną czynnością, którą zrobiliśmy wspólnie. Potem obserwowałam Jego prostą radość z dochodzenia do auta w ciemności wieczoru. I usłyszałam coś, co upewniło mnie, że wychowywanie nie jest bezowocne: „Boję się tego ciemnego nieba, ale z Tobą to jestem bezpieczny”. Budujemy relację, choć często tego gołym okiem nie widać.

Nagrody i kary a konsekwencje

Rozumiem ideę naklejkowych nagród, ale nie do końca się z nią zgadzam. Przede wszystkim uważam, że lekarz powinien zapytać rodzica czy może taką nagrodę małemu pacjentowi dać (choć nie jest to wyjście idealne), a nie decydować za rodzica. Tym razem zapytano mnie dwukrotnie (super!) o lizaka, ale naklejka musiała być (wg personelu medycznego) 😉 . Pierworodny nie wie co to lizak, więc nawet nie zareagował. Domyślam się, że reakcja innego dziecka mogłaby być bardziej dynamiczno-teatralna. No niby nic. Naklejka. Dla mnie to nie tylko naklejka. A lizak? U dentysty go maluch starszy czy młodszy nie dostanie, ale już laryngolog dbający tylko o własną działkę zdrowotną, a i owszem, nagrodzi pacjenta, który buntował się przed włożeniem rurki z kamerą do nosa.

Chciałabym, by moi Synowie wynieśli z wizyt u lekarza dwie rzeczy. I nie są to lizak i naklejka 😉 . Po pierwsze, że jestem z nimi, kiedy jest trudno. I, by kiedyś ten obraz potrafili przenieść ze mnie na Boga. Po drugie, że konsekwencją badania (czasami nieprzyjemnego) będzie zdrowie albo powrót do niego. Będzie dobro. Konsekwencją zbadania nosa, będą zdrowe zatoki albo uszy, konsekwencją wizyty u dentysty pozbycie się bólu, a konsekwencją mycia zębów jest zjedzenie (od czasu do czasu) czegoś słodkiego. Konsekwencje zawsze związane są bezpośrednio z czynami, wynikają z nich.

Bliskie jest mi wychowywanie bez nagród i kar. Uściślając: nie chodzi mi o wychowywanie bez braku zainteresowania dokonaniami dziecka czy bezstresowe wychowywanie. Chciałabym, żeby moich Chłopców ominął ból i cierpienie, bo i Bóg tego dla nas chce. Wymyślił dla nas Raj. Ale trud przyjdzie, bo żyjemy w świecie po grzechu pierworodnym. Wolę, zamiast otaczać ich płaszczem ochronnym (co jest moją dużą pokusą), nauczyć ponosić konsekwencje wyborów, które dokonują. I konsekwencje życia w tym świecie skażonym grzechem, na które nie zawsze będą mieli bezpośredni wpływ.

Konsekwencje dobrych decyzji prowadzą do szczęścia, czyli bliskości z Bogiem. Konsekwencje złych wyborów powodują nieszczęście. Kierują nas do „ciemności przebywania poza obecnością Bożą”*. Proste. Przynajmniej w teorii.

Cud dla innych

Marzę, by ciało MNM było uzdrowione! O wiele bardziej jednak chcę, by Jego dusza stała się bliska Bogu. Nie chcę Jego zdrowego ciała kosztem wieczności! On też, znając Go, tak by myślał. Bóg może przecież uzdrowić i duszę, i ciało. Na razie tego nie robi. Nie uzdrawia ciała. A może to proces, który już w Niebie się zaczął? Jeśli do uzdrowienia duszy, Bóg będzie potrzebował ciała to ja, i MNM zapewne też, się na to zgadzam. Nie rozumiem dlaczego tak, a nie inaczej. Naprawdę wolałabym nie iść tą drogą. Ostatecznie ufam jednak Bogu, w którego wierzę. Ufam, że ta właśnie droga prowadzi do Niego. Ufam Miłości!

(…) Jeśli Bóg nie dokonuje cudu, to znaczy że Ty masz być cudem, cudem dla innych, cudem który będzie świadczył o miłości Boga. Jeśli Bóg nie zmienia okoliczności, wydarzeń to ON chce się posłużyć tymi wydarzeniami, tymi okolicznościami w jakimś ważnym celu. (…) **

Wierzę głęboko, że konsekwencją tego, że MNM jest teraz Dzielnym (Śmiertelnie Chorym) Pacjentem będzie Jego szczęśliwe życie wieczne. I tego właśnie chcę nauczyć Chłopców. Nie tego, że jak będzie trudno to muszą się nagrodzić wypaśnym samochodem czy gadżeciarskim telefonem (chyba, że faktycznie będą go potrzebowali, bo wcale nie twierdzę, że to samo zło). Pragnę, by umieli patrzeć dalej czekając na nagrodę życia wiecznego, która jest niczym innym jak konsekwencją życia w bliskości z Bogiem!

Niech wydarza się cud uzdrowienia duszy. Niejednej duszy. Także Twojej!

 

* https://deon.pl/kosciol/komentarze/za-dobre-wynagradza-a-za-zle-karze-slowa-niezgodne-z-prawda-objawiona-o-panu-bogu-i-bardzo-szkodliwe,580774
** komentarz pod wpisem Październikowy post różańcowy z Maryją / [#3] Formalizm za: Ks. Piotr Pawlukiewicz- Zwyciężysz pokorą

 

Obraz Michal Jarmoluk z Pixabay

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *