Przejdź do treści

Listy (d)o RADOŚCI / [#3] Narodzenie

MODLITWA: 

Trzecia tajemnica radosna: Narodzenie Pana Jezusa

Intencja: za Smutnych o pocieszenie i Radosnych o niesienie pocieszenia Smutnym
Więcej o akcji znajdziesz we wpisie: Jest akcja! BAM-BOO Adwent

 

RADOŚCI rodząca się,

przyszłaś! W całej pełni. Nikt się Ciebie takiej nie spodziewał. Nie w takich warunkach. Czy to na pewno Ty?

Gdzie jesteś Ty, tam są i wątpliwości. Niedowierzanie. Wiara w obliczu próby. Dobrze, kiedy jest choćby maleńka jak ziarnko gorczycy. Wtedy jest zupełnie wystarczająca, by Cię przyjąć i góry przenosić. Niepewność. Kiepskie warunki bytowe. Niewygoda. Noc. I Ty. Znowu wybuchająca. Albo może wychylająca się jak przebiśnieg spod białego puchu, choć śniegu tam wcale nie było?

On i Ona. Ziemscy Rodzice. I ich nieziemski Syn. Mają Cię w sobie! W bliskości najbliższej. Bez wybiegania w przód. Bez ucieczek w przeszłość. Narodziny dziecka. Narodziny Boga!

Nie mogłaś przegapić tego momentu. Czekałaś na to całe życie. Jak w poranek w dniu ślubu jest świetnie. Jest cudownie, bo wiesz, że ślub jest już blisko*. Zmartwychwstanie. Zbawienie świata zaraz się wydarzy. Więc szczerzysz białe zęby uśmiechając się bez względu na obecne okoliczności.

Trudno było, żebyś przyszła. Nie chcieli Cię. Nie wiedzieli kogo odrzucają. Chcę Cię, ale czynię zło, które Cię odpycha. Świat skażony grzechem jest dla Ciebie murem, którego nie jesteś w stanie przejść bez przepustki z napisem: „Wstęp wolny”.

Ona takie właśnie pozwolenie Ci dała. Słowo Ciałem się stało. Otworzyła Ci drzwi. Odtąd możesz być już częstym gościem. Nie musisz przebierać się w nieswoje stroje. Nie umiałabyś tak z resztą.

Zapraszasz na spotkanie każdego. Pasterza pijanego. Króla bogatego. Owcę zagubioną. Osła zdziwionego. Trędowatego odrzuconego. Celnika z łatką przez ludzi na stałe przyszytą. I mnie też bez względu na to jaką etykietką inni lub ja sama się określam. Jest uczta. Pozwalasz na siebie patrzeć. Można Cię dotknąć. Pobyć po prostu. Ogrzać się. Zapamiętać. By w rozstaniu móc sobie o Tobie przypomnieć. By przetrwać mróz nie ginąc.

Jesteś jeszcze mała. Maleńka, a już nieogarnięta. Gdzieś pośrodku niczego. Nocą z tych najciemniejszych. JESTEŚ. Nie- będziesz ani nie- byłaś. Choć może już bywałaś.

Jesteś rodząc się nieustannie w warunkach drastycznie Ci niesprzyjających. Nie przeszkadza Ci to. Bierzesz co jest i robisz sobie pałac. Zapraszasz mnie do Siebie na dywan z siana. Idę niepewnie dziwiąc się. Potem przestaję wytrzeszczać oczy. Kroki stawiam ciesząc się Twoją OBECNOŚCIĄ. Trzymam Cię za rękę. Ty mnie głaszczesz. Patrzymy sobie w oczy. To wystarczy!

BAM-BOO K.

 

* Dziękuję mojej Kuzynce za to porównanie, choć w innych okolicznościach użyte 🙂

 

Obraz sunflair z Pixabay

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *