Od ponad roku, odkąd MNM zaczął chorować, jesteśmy otaczani wsparciem w niemal każdej przestrzeni naszego obecnie potłuczonego życia. Trochę uzupełniając ten wpis, a w zasadzie podsumowując go, myślę sobie, że tym, co łączy wszystkie punkty, które tam zawarłam jest CZAS. Czas zamieniany na czyny Miłości. Nieustannie wzrusza mnie, kiedy zamiast pieniędzy, których czasami Ktoś ma niemało, daje nam swój CZAS. Żeby nie było one (pieniądze), tzn. wsparcie finansowe, a w zasadzie jego skala, też jest dla mnie ogromnie poruszająca. O tym innym razem.
Zdanie: „Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą/ Zostaną po nich buty i telefon głuchy”* było kiedyś, choć piękną, to tylko górnolotną, odległą ode mnie, bo przecież jestem jeszcze młoda, poetycką refleksją. Prawie nowe buty do biegania MNM kurzą się w szafce, a telefon ma wyjętą kartę. Dziś wiem, że jutra naprawdę może nie być. Albo może być zupełnie inne niż sobie wyobrażam. Nie oznacza to jednak konieczności życia w lęku. Jutro może być już po drugiej stronie życia. No i dobrze. Tam będzie najlepiej. Ale, żeby tak było, potrzebuję czasu tu na ziemi. Czasu na to, co teraz. Czasu na poszerzenie mojego serca do przyjęcia Bożej wiecznej Miłości. Czasu, który mogę dać drugiemu człowiekowi. Czasu, który mogę w darze przyjąć od innych.
CZAS dla duszy
Po tym, jak wysłałam MNM na izbę przyjęć, żeby jednak przyspieszyć diagnozę, napisałam do wspólnoty mejla z prośbą o modlitwę. Było to w kwietniu 2018r. Od tej chwili modlitwa wielu osób nam niezwykle towarzyszy. Czas modlitwy, w którym jesteśmy zanoszeni Bogu, to czas Miłości względem nas. Pisałam już kiedyś jak bardzo, pierwszy raz w życiu, czułam się chroniona płaszczem modlitwy, jak namacalnie doświadczyłam jej mocy. Byłam noszona dzięki niej w najtrudniejszym czasie po operacji MNM. Strumienie modlitwy płynęły i płyną z różnych miejsc Polski oraz świata. Zamawiane msze św. Akty strzeliste. Odmawiany różaniec. Inne formy modlitwy. Walka z sennością, by się za nas modlić. Układanie swoich spraw, by dać swój czas modlitwy nam. Budzenie się w nocy czy skoro świt z modlitewną myślą o nas. Piękne to i poruszające.
Rozmowy telefoniczne, mejle, smsy, dobre słowo na żywo. To wszystko czas pocieszania mojej duszy, która jak możecie się domyśleć różnie się miała w ostatnim roku. Choć dzięki temu, o czym pisałam wyżej i łasce od Boga, było i jest, jak uważam, nadzwyczaj dobrze. Jestem niesiona i chroniona. Nie mogę jednak powiedzieć, że chwil ciemniejszych nie było. Były. Na szczęście jednak był też czas, który różni piękni ludzie nas otaczający zechcieli zamienić na czyny Miłości. Czasem krótkie smsy, które w danej chwili mnie dźwigały. Były i takie, którymi nadal żyję jak ten: „Nie dźwigasz sama. Jadę się pomodlić do kościoła” czy cytat z Biblii, który jest od tamtej chwili nadal moją tapetą na telefonie: „Pan będzie walczył za Was, a wy będziecie spokojni” (Wj 14, 14). Czasem dłuższe, wzruszające mejle. Czasem wypłakane lub po prostu z dobrym słowem rozmowy telefoniczne. Inne rozmowy, które starały się pocieszyć, doradzić.
CZAS dla ciała
Głodnych nakarmić, spragnionych napoić. Obiady, które były gotowane z myślą o nas. Gotowane z miłością, a potem nam je dostarczane. My nie mieliśmy czasu, żeby je przyrządzać, ale inni zdecydowali się zamienić swój czas na realny czyn Miłości. Była bułka podana mi w biegu w trakcie kursowania szpital-dom-konsultacje lekarskie. Spontaniczne zabranie nas (Pierworodnego i mnie) na narty i sanki zadbało nie tylko o naszą duszę, ale także ciało. Ciało (i dusza) zostało nakarmione Miłością. Nagich przyodziać. Na wiele z moich próśb była natychmiastowa reakcja, jak wtedy, kiedy dostaliśmy ciuchy dla wyrośniętego już ze swoich ubrań Ostatniorodnego. Podróżnych w dom przyjąć. Dwukrotnie, podczas pobytu MNM w szpitalu w obcym mieście, dostaliśmy mieszkanie, w którym mogliśmy z Babcią i Chłopcami zamieszkać. W pierwszym przypadku właściciele wyprowadzili się na ten czas do innego lokum, żeby dać nam maksimum komfortu. Niezwykle miło było tego doświadczyć, tym bardziej że zupełnie tego nie oczekiwałam. Chorych nawiedzać. Powstał grafik, który zapełniał się osobami odwiedzającymi MNM w szpitalu, potem w domu, ludźmi zajmującymi się Chłopcami, chcącymi z nami pobyć. Jest pielęgnacja prawie całkowicie bezwładnego, leżącego ciała MNM kilka razy w tygodniu.
Czas Miłości noszącej
To konkretna Miłość w czasie, który jest nam dany. Miłość, której mogę doświadczać od innych, bo zdecydowali się ofiarować nam swój czas. Czyny Miłości, które stały się noszami noszącymi moje momentami sparaliżowane życie. Jak widać, zostałam przeniesiona do punktu, w którym jestem dziś. MNM został na dosłownych noszach wniesiony we wrześniu 2018r. do naszego domu. Dźwigali go sanitariusze i Przyjaciele. Metaforyczne nosze stoją ciągle przy mnie i nadal z nich czasami korzystam. Bywa tak, że trudno mi po nie sięgnąć. Czasami na szczęście same się oferują będąc uważnymi na potrzebę pomocy. Jestem pełna wdzięczności za noszowych Przyjaciół, których mam przy sobie.
Najcenniejszy zasób w dzisiejszym świecie to właśnie czas. Ograniczony. Czasami sztywny. Często deficytowy. „Jego brak to społeczna mantra współczesności oraz globalna tęsknota”.** Mój czas obecny jest wypełniony od rana do nocy, i w nocy też, bo Ostatniorodny ssakiem nie zamierza przestać być 😉 Często jest tak, że niemalże każda minuta w ciągu dnia ma swoje zajęcie. Nie ma wieczoru bez zmęczenia. Czasami bywają poranki wyspane, a czasami nie. I dobrze. Jest intensywnie, ale coraz mniej w tym gonitwy. Coraz więcej bycia tu i teraz. Nie ma czasu na marnowanie go. Jest czas na Miłość, bo:
„Całe nasze życie tyle jest warte, ile jest w nim miłości.”***
Miłości czynów. Konkretnych. W wolności. Bez przymusu. Z radością. Z pokorą. Czynów Miłości do Męża. Do żony. Do Dzieci. Do dziś spotkanego człowieka. Także do siebie. Czasami niełatwych. Wymagających przekroczenia strefy komfortu (pisałam o tym tu). Być może przeorganizowania. Zmiany priorytetów lub bardziej konsekwentnej ich realizacji. A czasami są zaskakująco proste.
Oby zawsze niosące nadzieję!
* ks. J.Twardowski
** M.Zaremba, Boży Skalpel. Uzdrowienie postem, s.98
*** Kardynał Stefan Wyszyński, Jasna Góra, 15 sierpnia 1979
Obraz Tentes z Pixabay