Przejdź do treści

Oczy, które widzą, ale jeszcze nie teraz i usta, które mówią, ale nie swoje

Za nami Niedziela Radości. Idę w tym czasie Adwentu przy Radości, co nie znaczy, że jej cały czas doświadczam. Ostatnio wręcz odwrotnie. Pytam gdzie jest, gdzie się ukryła i czym tak naprawdę jest. Słysząc niedzielną Ewangelię znowu pojawiły się we mnie te i inne z nią związane pytania.

Radość? Janowa

Niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię (Mt 11, 5).

To znaki mesjańskie, którymi Jezus udowadnia Janowi i każdemu innemu, że On jest tym, na kogo czekano. Jest Zbawicielem. Dzieją się znaki. Radość w sytuacji uzdrowienia, życiowo pomyślnych wiatrów jest po ludzku zasadniczo łatwa do zrozumienia.

Moją uwagę przykuł jednak fakt, że w czasie, kiedy dzieją się te cudowności, Jan siedzi w więzieniu. Inni mają kajdany zrzucane, a on- który zapowiada Mesjasza, pości, szuka bliskości z Bogiem, jest największym spośród ludzi (por. Mt 11, 11)- ma te kajdany dosłownie założone.

Taka Dobra Nowina jest dla mnie trudna do przyjęcia, ale jednocześnie zmusza do poszukiwania, pytania, a w konsekwencji do poszerzenia serca. Jestem o tym przekonana.

Czy Jan miał w sobie Radość? Wierzę, że tak, pomimo tego, że mogło być, i pewnie było, w nim uczucie smutku. Jeśli Radość go wypełniała to właśnie ta pisana wielką literą.

Czy mogę?

Ostatnie dni przynoszą mi wiele słów. Wśród tych łatwych, przyjemnych, podnoszących są i te, które powalają odbierając wszelką chęć i nadzieję. Pochodzą one przede wszystkim z mojego środka przybierając formę myśli. Zły mówi mi wiele kłamstw o mnie. Ale najgorsze są te słowa, kiedy posługuje się on prawdą. Różnica między nim a Bogiem jest taka, że Bóg pokazując prawdę ukazuje równocześnie drogę wyjścia, wyprowadza i daje zbawienie. Zły upadla i na tym kończy swoją misję.

Jest taka prawda, która jest najprawdziwszą prawdą, ale nie pochodzi od Boga. Słowa, czy to te zwerbalizowane czy w formie myśli, które rozkładają na łopatki po to, żeby leżeć gryząc ziemię pochodzą od złego. Słowa niosące prawdę, także tą trudną, które podnoszą, są od Pana. I tylko im warto się przysłuchiwać. Tylko te jest sens wpuszczać przez bramę.

Jan Chrzciciel z niedzielnej Ewangelii i dzisiejsze Słowa Ewangelii, w której zapytano Jezusa: Jakim prawem to czynisz? I kto Ci dał tę władzę, żeby to czynić? (Mt 21, 28) skłoniły mnie do jeszcze jednej refleksji w związku z tymi myślami. Dostrzegam w ostatnich dniach cały (choć pewnie tylko część, bo całość by mnie zabiła) swój syf i słabość. Czy ja mogę głosić Dobrą Nowinę? Ja, która upadam przy okazji raniąc innych. Ja, która jestem w samym środku pustyni i chwytam się „jedynie” nadziei, a nie zajadam się owocami ziemi obiecanej, do której jeszcze nie doszłam? Ja, która wierzę, że Jezus mnie kocha i mnie zbawił, ale zbawienia jeszcze w pełni nie doświadczam? Czy ja mogę swoim życiem głosić Ewangelię? Czy mogę pisać o Niej tu, w tych tekstach, które klikam?

Kto mówi?

W pierwszym odruchu oczywiście czuję się niegodna. Machina myśli bombardujących zniechęceniem i chęcią zaprzestania działania, o którym jestem przekonana, że jest dobra, nakręca się. Potem, na szczęście, przychodzi refleksja pod wpływem Słów Bożych i tych ludzkich napełnionych Duchem Świętym (w co wierzę).

Balaam- z dzisiejszego pierwszego czytania- zaczął niespodziewanie błogosławić i mówić o Bogu, bo ogarnął go Duch Boży:

Widzę go, lecz jeszcze nie teraz, dostrzegam go, ale nie z bliska: Wschodzi Gwiazda z Jakuba,
a z Izraela podnosi się berło
(Lb 24, 17)

Jan Chrzciciel głosił zbawienie, choć go nie doświadczał. Bóg miał dla niego inny plan. Wierzę, że prowadzący do pełni Radości ze Zbawienia.

I w końcu Ty i ja. Gdzieś w drodze. Może w marazmie. Może w grzechu. W poplątanych relacjach. Będąc dokładnie odwrotną wersją siebie. Nie „czujący” odkupienia. Możemy zawołać za dzisiejszą aklamacją:

Okaż nam, Panie, łaskę swoją, i daj nam swoje zbawienie (Ps 85, 8)

Balaam, który był przeciwny Izraelitom został napełniony Duchem. Błogosławił głosząc Słowo Boga.

Łapię się nadziei jak tonący brzytwy czekając na opanowanie przez Ducha Bożego. On jest sprawcą i chcenia, i działania (Flp 2, 13). On to wszystko „zbudował” i wie jak działa. On widzi dalej. Nie złamie trzciny nadłamanej, nie zagasi knotka o nikłym płomyku (Iz 42, 3a). On prowadzi. Nie wy będziecie mówili, lecz Duch Ojca waszego będzie mówił przez was (Mt 10, 20)!

 

 

W tekście i ostatnich dniach życia inspirowałam się, oprócz Słowa Bożego, tu:
* https://3zdania.pl/2019/12/16/dobrze-widzisz/
* CNN [#157] Nie trać nadziei!
[NV#339] Dlaczego tak nienawidzisz siebie?
* NV [#340] Słowa, które zabijają serce
* O. Adam Szustak, Rozplątani. Jak naprawiać trudne relacje?, audiobook

 

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *